niedziela, 3 kwietnia 2022

Górska wspinaczka

Wpis trochę opóźniony, pisany więc mocno z pamięci, ale istotny bo pierwszy z serii opisującej przygody dzielnej drużyny (furasów...) w mroźnych krainach.

Tabaxi wyprostowała się po odłożeniu ostatniego kamienia na stosie, przetarła pot z czoła i westchnęła.
- Długo jeszcze będziemy odmrażać sobie uszy na tym wypizdowie? - zagadnął Hopper siedzący pod skałą, pogryzający marchewkę i obserwujący pracujących z boku.
- Martwym należy się spokój - odpowiedziała palladynka - a poza tym skończyliśmy.
- A było by dużo szybciej gdybyś nam pomógł a nie tylko komentował - dodała Quinn otrzepując ręce ze śniegu.
- Ojtam ojtam, nie ja ich zabiłem to nie ja ich będę chował, poza tym jaszczur też się obija.
- Właśnie, rusz tyłek bo zamarzniesz - krzyknęła druidka rzucając w maga śnieżką - już cię śnieg zaczyna przykrywać.
- Aha - odburknął Lilxith, nawet nie odrywając oczu od księgi którą czytał.
- Ten to nie zamarznie, a jeśli nawet to po odmrożeniu nawet nie będzie wiedział co się stało.

Najada spojrzała na dwa zgrabne stosiki które ułożyli ze skał i lodu, wykonała znak swojego boga. Rozejrzała się raz jeszcze po okolicy podziwiając widok na mroźny krajobraz roztaczający się z kopca Kelvina.
- To co? Zbieramy się ?
- W końcu - podsumował Hopper wstając.
Pozbierawszy ekwipunek, otrzepawszy maga ze śniegu, drużyna ruszyła wolnym krokiem w dół zbocza.

A było to tak...
Uwaga - Spoiler Alert - tekst poniżej zawiera szczegóły które mogą zepsuć ci zabawę jeśli grasz w tę kampanię.

Drużyna podczas przechadzki po Targos napotkała psa który wyglądał jakby urwał się komuś z zaprzęgu. Psiak nawet wykazywał chęć zabawy z druidką, ale ewidentnie próbował ich gdzieś zaprowadzić. Właścicielem psa, a dokładniej mężem właściciela, okazał się być Keegan Velryn. Jego mąż Garret wyruszył kilka dni temu na wyprawę do Kopca Kalvina i nie daje znaku życia.

Dzielna ekipa oczywiście zgodziła się pomóc i niezwłocznie wyruszyła w kierunku Caer-Konig. Niezwłocznie, nie licząc kupna dwóch Toporodziobów i całej kupki dodatkowego ekwipunku. Droga przebiegła spokojnie, i jeszcze tego samego dnia wieczorem poznali Atenasa Szybkiego, właściciela "Zamrożonej Ekspedycji" sklepu w Caer-Konig, z wszystkim czego wyruszający na odludzie bohater może potrzebować. Zachaczyli jeszcze tylko "Hak, linkę i ciężarek" (miejscową gospodę) gdzie zatrudnili do pomocy przewodniczkę Jarthrę Farzassh i wyruszyli w stronę kopca.

U podnóża kopca, bardzo szybko udało się zlokalizować opuszczony obóz podróżników, tym że to obóz Garetha świadczyła reszta psiego zaprzęgu która nadal czekała na pana. Na szczęście zwierzaki były na tyle sprytne że dobrały się do zapasów na saniach i tak naprawdę nic im się nie stało.
Odnalezienie tropów prowadzących na górę też nie nastręczyło problemu, więc drużyna raźno ruszyła na szlak podziwiając górzystą okolicę i miejscową faunę. Nie zaczepiana fauna w postaci górskich kozic, też nie robiła problemów.
Pierwszym problemem okazał się dopiero lawina, ale na szczęście graczom udało się uciec i niedługo później udało się odnaleźć nieprzytomnego Garetha leżacego pod półką skalną.

Tu mała dygresja, zasady dotyczące lawin są albo kompletnie do bani albo ich nie rozumiem. Działając zgodnie z zasadami była praktycznie 100% pewność że lawina po prostu zmiecie i zabije całą drużynę, no może poza Quinn która potrafi latać. Gracze na początkowych poziomach po prostu nie mają szans, a u nas to był sam początek kampanii więc musiałem trochę "oszukiwać"...

Okazało się, że wyprawa Garetha na swej drodze napotkała wielkiego Yeti a podczas ucieczki Gareth został lekko poturbowany przez bestię a następnie spadł ze skały. Po udzieleniu pierwszej pomocy zapadła decyzja by Gareth wrócił z przewodnikiem do domu, a drużyna bohaterów pójdzie w stronę szczytu by odnaleźć zaginionych towarzyszy nieszczęśnika.

W tym momencie napięcie mocno wzrosło gdyż przyczajone w śniegu Koty Skalne postanowiły spróbować jak smakuje mięso Dragonborna i gdyby nie szybka akcja Najady i Hoppera a następnie leczenie Quinn to drużyna szukała by nowego maga do ekipy.
Dalsza część przygody przebiegła w miarę spokojnie, wspinaczka po skałach zaprowadziła bohaterów do jaskini w której, jak się okazało chwilę później, mieszkały Yeti. Sytuacja wydawała się mocno nieciekawa bo Yeti są jednak duże i silne. Jakież jednak było zdziwienie reszty drużyny gdy okazało się, że Quinn bez najmniejszego problemu dogadała się z bestiami w ich narzeczu uwalniając zaginioną towarzyszkę Garreta - Perilou Rybie Palce. Kapłanka przekazała jeszcze informację, że drugi z zaginionych Mokingo został zabity w potyczce, a ostatnia - Astrix gdzieś uciekła.
Chwilę później ponownie przydały się umiejętności lingwistyczne druidki, gdyż przed wejściem pojawił się tata Yeti, ale znów udało się porozumieć i rozejść bez rękoczynów.

Ostatnia część przygody to wyprawa na sam szczyt Kopca, gdzie znaleziony został obóz nieznanego krasnoluda (bez głowy) z niebieskimi butami i zamarzniętą pod skałą Astrix. Po przeszukaniu obozu i pochowaniu zmarłych drużyna wróciła bez przygód do Caer-Konig na czym zakończyliśmy sesję.

Obrazek pożyczony z https://5e.tools, graczy proszę o NIE zaglądanie pod tego linka, gdyż jest tam cała przygoda. Zepsujecie sobie zabawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz