poniedziałek, 1 października 2012

Jedziemy po zioło

Kolejna sesja za nami, tym razem obyło się bez większych problemów, za to w mniejszym składzie. Na pokład Rocranona tym razem zameldowali się: MG, Finor, Nuadu i Keffar. 

Trochę jeszcze widać, że granie w sandboxie nie jest naszym stanem "naturalnym", więc zamiast w oczekiwaniu na początek wyprawy sami szukać sobie zajęć, poszliśmy na spacer. Tak naprawdę to jeszcze sam nie wiem czy nie lepiej "przeczekać" trzy dni, deklarując chęć szkolenia w wyplataniu łapci z wikliny czy szukać guza :) Tak czy inaczej ruszamy na wschód, plan był taki żeby znaleźć lokalnego zielarza i może jakichś specyfików nakupić. W końcu (poza mną) żadne z nas twardziele i byle ślimak nas może rozsmarować. Nie uszliśmy daleko [nowy hex 1903] gdy napotkaliśmy pasące się stado "tapirów", nie wyglądały groźnie więc chciałem zastosować metodę poznawczo/kamieniową, ale Nuadu wpadł w zupełnie nie bohaterski nastrój i strasznie się zdenerwował. Jakoś tak wyszło, że mi się koniec końców ten kamień tak nieszczęśliwie z ręki wysunął że trafił jednego z tapirów w środek głowy. W tym momencie tapiry ... kompletnie nas zignorowały. Ech głupie bestie, na drugą próbę "towarzysze" mi już nie pozwolili kompletnie nie rozumiem dlaczego. 

Niedługo później napotkaliśmy ścieżkę biegnącą prostopadle do głównej drogi i po niedługiej chwili okazało się że rzeczywiście biegnie do chaty Japfena. Przy chacie zaparkowane były dwa dziwne wozy wyglądające na mieszkalne i wielce hałaśliwy kundel. Okazało się że wozy należą do nomadycznego plemienia nazywających siebie "ludem Zegin". Mam nadzieję, że nie przekręcam nazwy. Nomadzi okazują się bardzo sympatyczni i późny obiad nie wiadomo kiedy przekształca  się w zakrapianą imprezę po której postanawiamy zostać u Japfena do rana. Wieczorem nomadzi opowiadają nam, że żyli na Zeign (Rorcranonie) na długo przedtem zanim pojawili się pierwsi "ludzie" i nazywają wyspę "swoją". Pewności nie mam, ale mam wrażenie że byli tu nawet wcześniej niż elfy. Swoją drogą wychodzi jak niewiele jeszcze wiemy o tej wyspie. Warto by to nadrobić przy najbliższej okazji. Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy "lud Zeign". 

Niestety tu miałem małą "przerwę techniczną", czekam na inne relacje żeby sprawdzić jak dużo przegapiłem. Rankiem gospodarz stwierdził, że też wybiera się do Trzewii, więc możemy wyruszyć razem. W drodze powrotnej właściwie nic ciekawego się nie dzieje, napotykamy jedynie pozostałości "targowiska cyrkowców" (uwaga! wrócić tu później i zwiedzić). Po powrocie do Trzewii, odwiedziliśmy jeszcze rannego kapitana i posłuchaliśmy niezadowolonych monopolem Zywalta rybaków, po czym zakończyliśmy sesję. Grało się bardzo przyjemnie, choć tym razem to ja padałem na twarz ze zmęczenia to znów miałem wrażenie że za krótko :)

Luźne przemyślenia na dziś. Oglądałem sobie obrazek który jest tłem do nazwy naszej kampanii, i tak się zacząłem zastanawiać czy te tytułowe "Skrzydła Rocranona" nie są aby przymocowane do czyjejś łuskowanej dupy... Coś czuję że wdepnęliśmy w dużo większe łajno niż nam się do tej pory zdawało.

1 komentarz:

  1. Co ciekawe, ani ty, ani ja, nie napisaliśmy o tym, że mężczyźni z ludu Zeghim nakreślili wam nieco historię wyspy i upadku miasta :). W sumie dość to była chaotyczna wiedza, ale mam wrażenie, że powolutku zbieracie kawałek do kawałka.

    OdpowiedzUsuń